środa, 30 marca 2011

Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty ...

Dzisiaj odsłona moich nowych ozdób wiosenno-wielkanocnych.
Ptaszki filcowe na patykach, w dwóch wersjach,
na jednym "kiju" (pomysł Edzi - dziękuję :))
oraz każdy ptaszek osobno.
Mogą być w jednej doniczce lub w kilku.
Każdy ręcznie robiony, każdy ma inny wzór.
Myślę, że naprawdę wnoszą do domu masę kolorów,
zaraz jest weselej.

Oraz cała rodzina gąsek.
Gąski, tak jak ptaszki, też wyglądają fajnie w donicy z kwiatem.
Trzy kolory.
Turkusowo-zielone
Biało-różowe
W niebiesko-białą kratkę.
A na deser jeszcze jedna króliczyca.

Pozdrawiam i czekam razem z Wami
na te zapowiadane 20stopni ciepła w sobotę.
Oby się sprawdziło :)

piątek, 25 marca 2011

Inna rasa królików :)

Dzisiaj przedstawiam Wam kolejne króliki,
tym razem nieco inna rasa - ciemnoskóra :))
Na zdjęciach wyszły ciemniejsze, niż w rzeczywistości.
Ale myślę, że mają swój urok.
Uszyłam cztery, a zostały już trzy. I to same damy.
Przedstawiam Wam bliźnięta Fredzia
(tak został nazwany przez osobę która go przygarnęła)
oraz jego siostrę - Zośkę.
Edzio i Zośka to bardzo elegancka para.
Sweterki, kołnierzyki od koszul, to coś co lubią ;)
I koniecznie wielkie torby na zakupy, ups na marchewki, miałam mówić.
Zośka została sama, i czeka teraz na swój nowy dom...
Ta króliczyca to moja imienniczka, czyli Asia.
Ma mega duże uszy (aby dobrze słyszeć),
może się nimi wachlować w słoneczne dni, lub osłonić od deszczu ;)
Ubrana w komplecik, w rączce trzyma niebieskiego ptaszka
(może to kura, kaczka, lub gęś, kto co lubi).



I iście wiosenna Mira.
Jej ubranie pełne jest koni, krów i świń. Istne wiosenne pastwisko ;)


Wszystkie trzy króliczki szukają nowych domów, u mnie im jednak ciasno.

Pozdrawiam
Asia

czwartek, 24 marca 2011

Coś o mnie :)




Jakiś czas temu zostałam zaproszona do zabawy "Moje małe tajemnice..."
Niestety mam coś z netem,
i nie mogę się połączyć z blogami dziewczyn które mnie do zabawy zaprosiły
a były to Monka oraz Ela
Dzisiaj postanowiłam się zmobilizować i napisać o sobie,
to czego o mnie nie wiecie.
No, może ci co mnie znają wiedzą to i owo,
ale znajdzie się ktoś kto nie wiedział.
Dodaję fotki aby nie było Wam nudno.

1. Bardzo lubię czesać włosy,i długie i krótkie.
Z długich uwielbiam robić najróżniejsze plecionki.
Gdy coś wymyślę, męczę moją starszą.
Co prawda, szkoda że ma liche włosy,
bo na "grubych" to dopiero mogłabym zaszaleć :)

2. Lubię pisać rymowane wierszyki.
Czasem są lepsze, czasem gorsze.
Niżej przedstawiłam mój wierszyk, który wygrał w konkursie Bebiko.
Nagrody były dla dziewczyn, zresztą fajne.
3. Lubię się bawić w różne porównania .
Patrzę na zdjęcia, szukam podobieństw.
I potem lubię to łączyć w jedno, aby pokazać innym jak ktoś jest z kimś podobny.
A podobne ujęcia to wielka sztuka :)
Niżej ja jak byłam mała, oraz moja córa Gabi. Podobne?

4. Lubię też stworzyć czasem jakiś torcik.
Czasem lepszy, czasem gorszy (jak zawsze) wizualnie,
ale ponoć zawsze smaczny.


5. Takiego stwora mamy w domu.
To legwan zielony, Drago.
Śmieję się, iż to wyczekiwany syn mego męża.
Bo los dał mu same kobiety :)

6. Przez 11 lat byłam w drużynie harcerskiej.
Zapisałam się do zuchów gdy miałam lat 6, a udzielałam się do 17 roku życia.
Nie zliczę ile zaliczyłam obozów i zimowisk, to była piękna przygoda.
Potem harcerstwo odeszło na drugi plan, zaczęła się inna pasja, chłopaki :)


7. Uwielbiam robić fotki dzieci (chyba jak każda mama),
ale najbardziej takie nie spotykane.
Zresztą moje córki, w temacie "dziwnego" spania biją innych "na głowę".
Marysia np. spała tak, jakby w domu łóżka nie było ;)
a tutaj Gabi, myślę że poprawi Wam humor


8. Moją pasją są też pokazy zdjęć,
które dokumentują ważne wydarzenia w życiu człowieka,
np. 1 urodziny jak ten
, lub ostatnio robiłam na 80 urodziny babci,
tylko jeszcze w neta nie wrzuciłam.
Jest to zabawa na całego, wybieranie zdjęć,
układanie datami, szukanie muzyki, opisy,
i to wszystko by nie zanudzić oglądających.
Ja swoje "twory" nagrywam na płyty i rozdawałam rodzince jako pamiątkę.

To na dzisiaj tyle, chyba dowiedziałyście się o mnie sporo,
w szczególności o moich pasjach.
I jak tak teraz to czytam, to sama się dziwię, kiedy na to znajduję czas :D

A teraz druga część mega wielkiego postu.
Poczyniłam (w końcu) królewnę na ziarnku grochu.
Poczyniłam, jak wiecie, dzięki Savannah.
Kurka blada, ale z tym zabawy !
Moja nie wyszła, aż tak zachwycająca jak jej,
no niestety, nie te materiały, nie ta ręka ;)
ale przecież uczeń nie powinien przerastać mistrza :D
Wyszła podobna, to fakt.
Miała koronę (ukradzioną Pet Shop-om, hehe),
i została nią obdarowana matka chrzestna mojej córki.
Myślę, że się spodobała :) Oceńcie i Wy.


I dwa grubaski. Które już mają nowe domki.



Pozdrawiam
Asia

PS. Do zabawy zapraszam Savannah http://houseofbabajaga.blogspot.com/
tylko nie wiem czy dadzą się namówić na zwierzenia :)

poniedziałek, 21 marca 2011

Doba mi nie starcza...

Witam serdecznie, już bardzo wiosennie :)
W końcu dzisiaj pierwszy dzień wiosny. Marzanna utopiona???
Ja ostatnio mam bardzo pracowity okres.
I tak - powstały trojaczki widoczne na zdjęciach.
Dwa sprzedane, jednego podarowałam szwagierce na urodziny.
Ale,ale, dostałam zamówienie na kolejnego.
W tej samej tonacji, właśnie taki jak te z trojaczków.
Uszyłam, poszłam aby wysłać.
Nie zdążyłam.
Kolejna osoba bardzo zparagnęła go mieć,
dla pojawiającej się niebawem prawnuczki.
No,a że starszym się nie odmawia, to uległam.
I tym sposobem szyję piatego śpiocha w tych kolorach.
Zresztą, mi też się bardzo, bardzo podoba ten piżamowy materiał.
Aż mi smutno, jak "topnieje" w oczach.
Niżej, moje niesforne śpiochy "gramolą" się z szufaldy.







Powstaały teżz dwie wiosenne anieliczki dla dwóch dziewczynek: Amelki i Zuzi.
Na zdjęciach jeszcze bez skrzydeł, ale po przyszyciu, nie miałam czasu na zdjęcia.
Mam nadzieję, że małe księżniczki będą zadowolone z wiosenno-motylkowch anielic,
które dostaną od swojej mamy.





Kolejne fotki czekają do obrobienia, kolejne zamówienia juz realizuję.
Naprawdę, jestem taka szcześliwa, gdy ktoś coś u mnie zamawia,
tylko szkoda że człowiek musi spać.
Ileż bym mogła stworzyć, gdybym nie spała...ach, bogata bym była ;)
PS. Pochwalę się, wczoraj zamiast szyć, umyłam wszystkie okna, i pokoje dzieci sprzatnełam na "błysk", wymiotłam (dosłownie) dwa wielkie wory "klunkrów" (kto nie wie co to znaczy, zapraszam tutaj http://szkola.interklasa.pl/m034/pl/gwara/gwara02.htm, bardzo lubię gwarę poznańską)
Pozdrawiam





wtorek, 15 marca 2011

Podziękowanie

Święta co raz bliżej, aż mi się w głowie kręci jak oglądam
te wszystkie cuda na innych blogach.
Wczoraj, zakręciło mi się w głowie od nadmiaru wrażeń.
A wszystko zaczęło się tak:
Zaglądam codziennie na inne blogi aby popatrzeć co tworzą zdolne dziewczyny.
Jednym z takich blogów jest blog Savannah
http://houseofbabajaga.blogspot.com/ którego jestem wielką fanką.
Zobaczyłam na tym blogu coś prześlicznego, zachwyciło mnie i moje córki.
Była to taka mała księżniczka na ziarnku grochu,
możecie zobaczyć ja tutaj, i mój komentarz pod wątkiem http://houseofbabajaga.blogspot.com/2011/02/bajkowo-groszkowo.html
I sprawy potoczyły się błyskawicznie!
Savannah do mnie napisała, że chce podarować księżniczkę mojej córce.
Szok! No jak to tak, ktoś chce dla mnie zrobić coś bezinteresownie?
tak od siebie? przecież się nie znamy...
Oczywiście, nie mogę tego tak zostawić, i już tworzę dla Savannah niespodziankę.
Ale, ale wczoraj przyszła od niej paczka.
W domu zamieszanie, paczka z Wiednia.
Kogo Ty tam znasz? - zapytał tata,
- ktoś odesłał Tobie króliki? - zapytała mama
(wie że kilka razy wysyłałam króliki za granicę Polski)
Więc gdy im wytłumaczyłam, że pewna dziewczyna
chciała podarować tą księżniczkę Gabi, nie mogli tego pojąć (hihi).
I nadeszła ta chwila, zrywanie taśmy, zrywanie papiery, odwijanie ...
iiiii ukazała nam się prześliczna, cudowna mała istota !
Zdjęcia nie oddają jej uroku, uwierzcie mi !
Chyba najbardziej zaskoczyło mnie to, iż myślałam ze będzie sama księżniczka,
a ona jest w komplecie z poduchami i ziarnkiem grochu !!!
I w paczce było coś jeszcze, zobaczcie

list, karta świąteczna z życzeniami, anielskie włosy (już w myślach je przyszywam),
korona (gdybym zechciała sama uszyć księżniczkę) oraz wykrój na nią
Czy to nie jest cudowne ??!
Czy ta laleczka, wykonana tak perfekcyjnie, nie przenosi Was w świat baśni?
Bo mnie z pewnością.
I teraz, wstyd się przyznać (straszny wstyd)
gdy córka ją na przytulała, zabrałam jej tą księżniczkę.
Tak, wyrodna matka.
No ale jest tak cudowna, że zdecydowałam, iż będzie "nasza wspólna"
i dostała honorowe miejsce w naszym domu, samo centrum, siedzi na kominku.
Sądzę, ze prezentuje się tam wielce dostojnie, i pasuje, jakby tylko kominek na nią czekał :)


Savannah bardzo, bardzo Ci dziękuję, za tak wielką niespodziankę.
Księżniczka jest tak dopracowana, że brak słów.
Dodam, że ja w domu nie posiadam swoich wyrobów rękodzielniczych
(tak wychodzi, jak coś mam to wydam/sprzedam),
i ten od Ciebie jest pierwszy i jedyny,
i na 100% będzie u mnie gościł do końca moich dni :) .
Jeszcze raz bardzo dziękuję, i dziewczyny są dobrzy, bezintersowni ludzie na tym świecie !
Teraz się pochwalę, napisano o mnie na tej stronie
Dziwnie się czuję, czytając o sobie "artystka", ale co tam.
I tak jestem z tego dumna.
A tą stronę Wam polecam, wiele fajnych zabawek.

Kolejny Szaraczek
I nowa anielica.
Pierwsza i ostatnia, bo taki typ sukienek ciut mi nie pasuje.
To był eksperyment. Nieudany.


Dziękuję za uwagę, tym co dały radę przeczytać tak długi wywód.
Pozdrawiam, i dziękuje za każdy komentarz.
Komentarz jest na wagę złota :)
Asia






sobota, 12 marca 2011

Tak robiłam...przeczytaj a się dowiesz :)

t
Na początku był chaos.
Tak, był dosłownie w mojej kuchni.
Bo piekłam biszkopty. Dwa. Bo jeden to, okazało się za mało.
Za dobrze pieczenie mi nie idzie, więc biszkopt jaki wyszedł, każdy widzi ;)
Potem ubijałam bitą śmietanę. I tu był problem. Za mało kupiłam.
Więc sprintem (dosłownie) udałam się do sklepu.
I udało się.
Do bitej śmietany, brzoskwinie.
Nie próbuję z innymi owocami, bo z brzoskwiniami wiem,
że mi wyjdzie, więc po co ryzykować.
I tak powstała wieża Babel. Nawet krzywizna mi wyszła.
Po tylu warstwach, gdzie już traciłam nadzieję,
iż osiągnie mój wyrób odpowiednią wysokość, udało się.
I mogłam to dzieło zacząć gładzić.
Ale aby dzieło było zrobione,
musiałam wykonać masę cukrową (lukrową) z pianek.
I tu już bałagan był nie do opanowania.
Ale, że i tak, ja to sprzątałam, więc mogłam się nie kontrolować,
i bałaganić do woli.
Poniżej pianki w kąpieli wodnej.
A tak wyglądały pianki po rozpuszczeniu.
Potem dodawałam do tego cukier puder
(ależ się to paskudztwo do rąk klei), i ciut mąki ziemniaczanej.
I ugniatałam, ugniatałam...
Ofiarę musiałam zawinąć w worek foliowy.
I tak oto dzieło zrobione wyglądało w efekcie.
Jak zapewne część z Was już odgadła, przy czytaniu opisu
(tej jakże karkołomnej pracy ;) )
jest to tort urodzinowy dla mojej córki Marysi,
która dzisiaj miała swoje urodzinowe "Kinder party".
Przed nami jeszcze jedno, dla rodzinki.
Bo to dzisiejsze było dla kolegów i koleżanek.
Tutaj nasz tort w całości.
Solenizantka była zachwycona, jak to określiła "ale ekstra!"
I to była dla mnie najlepsza nagroda, za tą całą "babraninę"
PS 1. Wiem, wiem tort doskonały nie jest, ale wciąż trenuję (gdy są jakieś urodziny)
PS 2. Wiosna atakuje !!!!! Czas najwyższy, a dowód poniżej. Sam tam usiadł,
ale Gabi chyba zachwycona nie jest.



Pozdrawiam, już wiosennie
Asia